Zobacz Superman 191 - Pewnej Nocy w Mieście Gotham Praca Zbiorowa w najniższych cenach na Allegro.pl. Najwięcej ofert w jednym miejscu. Radość zakupów i 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji.
Książkę Pewnej ciemnej nocy wyszedłem z mojego cichego domu Peter Handke napisał w 1997 roku, tuż po wydaniu dwóch kontrowersyjnych powieści – Zimowej podróży, gdzie opisał swoją wycieczkę do powojennej Jugosławii oraz Podróży letniej. Ciekawa jest już sama geneza powstania dzieła. Austriacki pisarz ma w zwyczaju tworzyć ciągiem. Praktycznie nie zdarza mu się, że daną pracę odkłada na pewien czas, żeby ta w nim dojrzała. Tymczasem Pewnej ciemnej nocy wyszedłem z mojego cichego domu Peter Handke rozpoczął we Francji, by po trzydziestu pięciu stronach zostawić ją. Wyruszył później do Hiszpani z ostatnią stroną skryptu, by tam w otoczeniu nowych przestrzeni kontynuować swoje dzieło. Ostatecznie ukończenie książki trwało raptem 45 dni, co wcale nie oznacza, że można jej zarzucić niedopracowanie. Jakakolwiek próba opisu zdarzeń przedstawionych w opowiadaniu/powieści mija się właściwie z celem. Bo owszem, coś tu się dzieje, są jacyś bohaterowie, ale umówmy się, to tylko figury. Ich losy możemy interpretować na nieskończoną liczbę sposobów, w zależności od własnej wiedzy, doświadczenie czy rozważanego fragmentu. Spróbuję jednak nakreślić coś, o od biedy można nazwać akcją. Głównym „bohaterem” jest tu pewien aptekarz. Słowo „bohater” celowo zamieszczam w cudzysłowie. Trudno w jego przypadku mówić o jakimkolwiek rodzaju heroizmu. Mimo, że postać aptekarza kojarzy się z osobą dobrze sytuowaną, uczoną, szanowaną w mniejszych miejscowościach, protagonista Handkego jest przezroczysty. Na ulicy nikt go nie poznaje, nie ma też żadnych szczególnych cech (może poza pewnym znamieniem, które brane jest za nowotwór, a w praktyce jest tajemniczym następstwem spotkania z dzieckiem). Ów aptekarz nie pracuje w miejscu, jakie możemy sobie wyobrazić. Nie jest to żaden pałacyk albo nowoczesny pawilon handlowy. W środku nie znajdziemy wiekowych mebli ani uśmiechniętego, wykwalifikowanego personelu. Jest za to kiosk oraz uchodźcy. Kogoś może zastanowić, skąd ci uchodźcy? Odpowiedź częściowo wyjaśnia miejsce akcji. Rzecz, przynajmniej częściowo, dzieje się w Taxham. To małe miasteczko leżące gdzieś obok Salzburga (tu mała anegdota – Handke też swego czasu mieszkał w Salzburgu i poznał tam aptekarza, ale jak sam wspomina, wolał aby ten pozostał dla niego postacią tajemniczą). Wyjątkowość tej przestrzeni polega na tym, że zapełniają je wyłącznie osoby przesiedlone. To enklawa, miejsce izolacji dla tych, którzy zmuszeni są żyć nie u siebie. Właśnie w takim otoczeniu funkcjonuje aptekarz, który zresztą w pewnym momencie rusza w podróż. I to ona jest tu arcyważnym wątkiem rozpisanym na kilka rozdziałów. Razem z nim i jego towarzyszami (poetą oraz narciarzem) odwiedzimy między innymi Leuven, Wenecję, czy Santa Fe. Dostaniemy się też na step, gdzie aptekarz będzie realizował to, co w swoim dzienniku Handke nazwał „Pisanie to zrealizowane milczenie”. Jeśli nie znacie jeszcze tej książki, a może nie kojarzycie też innych dzieł pisarza, pewnie to co piszę wyda Wam się nie do końca spójne, dziwne, może nawet absurdalne. Uwierzcie mi, że to dopiero wierzchołek góry lodowej. Tworząc Pewnej ciemnej nocy wyszedłem z mojego cichego domu Peter Handke z pewnością miał zamysł, którego ja mimo usilnych starań nie jestem w stanie zwerbalizować. Gdy już w pewnym momencie udaje mi się ‘wejść’ w opowieść, zadomowić się w danej przestrzeni, pisarz rzuca kłody pod nogi. Spójrzmy chociażby na zainteresowania naszego ‘bohatera’. Aptekarz uwielbia zbierać grzyby i czytać rycerskie eposy. Te grzyby są przyczyną prozaicznych sytuacji, ot chociażby rozstania z partnerką. To nie są maślaki czy kurki jakie znamy. To kolejny symbol, powracająca jak mantra w różnych miejscach książki. Fascynacja eposami (np. Chrestiena de Troyes) to z kolei ukazanie pewnych ram kompozycyjnych, w które wtłacza nas Noblista. Mamy tu przecież wątek błądzenia protagonisty, zagubienie w czasoprzestrzeni oraz elementy baśniowe. I tak brniemy przez tę opowieść, raz klarowną i klimatyczną, w innym momencie przerwaną pojawieniem się kruka czy uderzeniem jabłka. Nie mam wątpliwości, że wszystkie odwiedzane miejsca są tu tylko pretekstem do ukazania zagubienia. Podobnie jest zresztą z czasem. Handke podrzuca nam pewne zdarzenia, które możemy umieścić w kalendarzu. Festiwal w Salzburgu, Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, adwent – to wszystko daje poczucie uporządkowania struktury. Jednakże w żaden sposób nie ułatwia identyfikacji roku czy nawet epoki. Pisarz wtłacza nas do świata poza czasem i miejscem, do jakiegoś równoległego bytu, w którym trudno czuć się komfortowo. Pewnej ciemnej nocy wyszedłem z mojego cichego domu jest również opowieścią o narracji. Peter Handke zrywa z klasycznym tokiem snucia opowieści. Nie wszystko łączy się tu w jedną całość, pisarz urywa wątki, zadaje setki pytań i nie podaje praktycznie żadnych odpowiedzi. Ustanawia też postać nadnarratora, który w pewnym momencie zaczyna opisywać narratora właściwego. Nie będę ukrywał – trudno się do czyta. To wyżyny literackiej hermetyczności, gdzie zdarzają się sytuacje, gdy kobieta zaczyna w pewnym momencie mówić męskim głosem. Powiedziałbym, że jest to książka inna niż wszystko co znam, ale to byłoby kłamstwo. Noblista lubi zabawę odwołaniami do własnej twórczości, ale także swoich mistrzów. Rękopis znaleziony w Saragossie, Stalker, dzieła Elfriede Jelinek – to wszystko naturalne skojarzenia pojawiające się podczas lektury. Ta powieść to prawdziwy labirynt, z którego ja, odnoszę takie wrażenie, póki co wyjść nie potrafię. Tytuł: Pewnej ciemnej nocy wyszedłem z mojego cichego domuTwórca: Peter HandkeWydawnictwo: Eperons-OstrogiGatunek: literatura pięknaData wydania: maj 2021 CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:
Pewnej nocy w pewnym mieście. Jedné noci v jednom městě 2007. 6,65 256 ocen. gatunek Animacja / Horror. 10. 28 tygodni później. 28 Weeks Later 2007. 6,58 53 Małe miasteczko, początek lat dwutysięcznych, moja miejscowość bije rekordy pod względem poziomu bezrobocia (chyba ponad 20% wtedy było). Każda robota na wagę złota, a że ja młody kończący studia i do tego wyszczekany, zacząłem współpracę z lokalną gazetą. Naczelny wydawał się spoko, z**ierdol był, na materiały w teren rowerem się jeździło, czasami stopem. Dostałem umowę o pracę za najniższą, plus wierszówka za liczbę tekstów w miesiącu. Jak był dobry miesiąc to jakieś 1500 zł na rękę można było wyciągnąć (pensja była co miesiąc, ale na wierszówkę czasami i 3 miesiące trzeba było czekać). Naczelny typowy Janusz, ale z politycznymi znajomościami, bo to były sekretarz do spraw propagandy w miejscowym PZPR-ze był. W pewnym momencie zrobił reformę wierszówki, stworzył widełki, że za taki a taki tekst od tylu do tylu będzie, a za fotę od tylu do tylu. Pewnej nocy spaliła się parowozownia – dość charakterystyczny obiekt w mieście. Rano chwyciłem za aparat, poszedłem robić materiał, wlazłem w te zgliszcza, nade mną jakieś osmolone bele wisiały, cud, że na łeb mi nie spadły. Materiał poszedł w gazecie, a na koniec miesiąca Janusz wycenił mi te zdjęcia po… najniższej stawce z widełek. Potem zapragnął przekształcić firmę wydającą gazetę ze spółki cywilnej na spółkę z Znalazł inwestora i po rejestracji w sądzie został prezesem spółki z z ekstra pensją jakieś 4 tys. zł na rękę (do tego normalnie pracował w szkole specjalnej, jako nauczyciel). Jego pensja zaczęła być sporym obciążeniem dla spółki, więc zaczął wdrażać oszczędności. Oczywiście obciął nam kawę (w poniedziałki siedzieliśmy w redakcji przez połowę nocy, aby najnowszy numer złożyć, we wtorki do wieczora). Następnie powiedział mi, że mam założyć jednoosobową działalność gospodarczą, bo mój etat mu się nie opłaca. Niedługo potem w sądzie w Poznaniu odbywała się rozprawa takich gangsterów z mojej miejscowości i ja miałem na nią jechać i opisać. Powiedział mi jednak, że… nie zapłaci mi za bilet w obie strony, bo przecież mam firmę i koszty to mój problem. Po miesiącu wziął mnie na dywanik i stwierdził, że musi obniżyć mi kontrakt o połowę, bo się moja robota nie bilansuje (gdybym na to poszedł, to nawet nie starczyłoby mi to na opłacenie ZUS-u, nie mówiąc o życiu). Nawiązałem kontakt z konkurencją w innym mieście i do nich przeszedłem, ku zaskoczeniu Janusza. Kiedy lokalni radni pytali go, dlaczego JA już dla niego nie pisze, to mówił wszystkim, że zostałem wy**erdolony! Koleś żył z firmy, jego rachunki za telefon komórkowy wynosiły więcej, niż moje pobory razem z wierszówką. Miał brata w Niemczech i potrafił z nim godzinami gadać przez telefon (20 lat temu były to spore koszty). Z roku na rok lokalna gazeta podupadała, trwała jedynie dzięki ogłoszeniom i reklamom z samorządów. W końcu Janusz na trwale zasilił grono niepalących, a rodzina została z długiem do spłacenia w wysokości ok. 100 tys. zł. (drukarnia, skarbówka, ZUS, itp.). Sąd nie wyraził zgody na upadłość spółki, tak więc synowie i żona/wdowa musieli wziąć na siebie ciężar spłaty zadłużenia, o którym podobno dowiedzieli się dopiero po pogrzebie… Zwiastuny, trailery i wideo filmu Pewnej nocy w Miami (2020) - Cassius Clay, Malcolm X, Sam Cooke i Jim Brown spotykają się, aby odmienić losy segregacji rasowej na południu StanówW pewnym mieście, w którym mieszkał Juhas, był bardzo znany hotel o nazwie “Honor”. Hotel ten był znany ze swojego pięknego herbu, który zdobił drzwi wejściowe. Właściciel hotelu był bardzo dumny z historii swojego hotelu i zawsze chętnie opowiadał gościom o jego początkach.
{"type":"film","id":407379,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Pewnej+nocy+w+pewnym+mie%C5%9Bcie-2007-407379/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Pewnej nocy w pewnym mieście 2013-02-12 14:50:22 ocenił(a) ten film na: 8 Czeskie opowieści z małym dreszczykiem. Nie jest to może horror sensu stricto, ale na upartego można podpiąć pod ten gatunek. Największe wrażenie robi sama realizacja animacji. Widać, że twórcy włożyli w swe dzieło mnóstwo pracy. Za to należą się brawa. Fabuła miniopowiastek osnuta jest mgiełką klaustrofobicznego, "brudnego" klimatu, snu przeplatającego się z jawą, humoru zmieszanego z grozą. Przyjaźń, abstrakcja, dewiacje, popędy, pasja, nałogi, tajemnica... wszystko skumulowane w kilkudziesięciu minutach animacji. Brzydota postaci, dziwne zachowania... czy to nie my współcześnie, my wśród czterech ścian, my i nasze tajemnice skrywane skrzętnie? Tu nie ma miejsca na piękno rodem z bajek Disneya. Balej poszedł w odwrotnym kierunku, tworząc niejako karykaturę społecznego mrowiska. Nietuzinkowa to produkcja, zarówno pod względem realizacji, formy, jak i przekazu. Kawał dobrego filmowego rzemiosła. Polecam.